Od autorek

Od autorek
Zapraszamy na "Bliźniaczki", postapokaliptyczne opowiadanie o zombie.
Jeśli chcecie dostawać powiadomienia o kolejnych opowieściach, dajcie znać w
komentarzu. Pozdrawiamy i czekamy na Wasze opinie:)

środa, 1 lipca 2015

Krwawa osada. Część 2



            - Wysiadać. - Wampirzyca, blondynka ze sklepu, otworzyła mi drzwi. Już nie wyglądała tak miło i bezradnie. Spojrzałam na Seana, który skinął mi głową.
            - Rób, co mówią.
            Wysiadłam i przypomniałam sobie, co powiedział Sean. Co może zabić wampira. Ogień, słońce i... kołek. Dostrzegłam kawałek długiej, grubej gałęzi, leżącej obok mojej nogi. Nada się. Szybko pochyliłam się i podniosłam ją, po czym skierowałam ostrym końcem w pierś wampirzycy. Nie zdążyłam jej wbić. Dziewczyna złapała mnie za rękę, wlepiając we mnie zdumione spojrzenie.
            - Chciałaś mnie zabić... tym czymś? - Popchnęła mnie na maskę samochodu, a Sean niespodziewanie znalazł się przy mnie.
            - Ostrożnie – syknął. - W porządku?
            Pokiwałam głową. Poczułam paraliżujący strach. Mężczyzna objął mnie i przytulił. O dziwo, nikt nie zaprotestował.
            - Jestem przy tobie, nie bój się.
            Wtedy usłyszałam warkot ciężarówki. Podjechał do nas duży van dostawczy i jeden z wampirów otworzył jego tylne drzwi.
            - Zamknąć ich oboje – powiedział. Zostaliśmy skuci srebrnymi łańcuchami – o dziwo, skuli nam dłonie z przodu zamiast z tyłu, ale z takich łańcuchów pewnie i tak nie mieliśmy szans się wydostać – i wepchnięto nas do vana, po czym zablokowano drzwi. Ruszyliśmy.
            - Co chcą ze mną zrobić? Czemu mnie od razu nie zabili? - spytałam cicho.
            - Myślę, że chcą najpierw nakarmić Purpurową Panią – odparł, patrząc przed siebie z ponurą miną.
            - Kogo? - Przypomniałam sobie nazwę hotelu. - To jakaś wasza królowa? Ale... zabiją mnie czy tak... na żywca? - Przygryzłam wargi, patrząc na niego z lękiem.
            - Nie jadamy trupów, Lia. - Obejrzał się na mnie. Jego spojrzenie było pełne niepokoju. Odwróciłam wzrok. - Ale coś ci obiecałem. Nie pozwolę cię skrzywdzić.
            - A jak się stąd wydostaniemy? - Zerknęłam znacząco na łańcuchy. Zawahał się.
            - Gdybym teraz napił się krwi, byłbym silny i przerwałbym łańcuchy. Uwolniłbym nas. - Popatrzył na mnie znacząco.
            - Ale... mojej krwi?
            - A widzisz tu kogoś innego? - spytał ironicznie.
            - Widzę ciebie! Jesteś wampirem, co będzie, jeśli się nie powstrzymasz i mnie zabijesz?!
            - Nie ufasz mi – stwierdził Sean i odwrócił głowę urażony.
            - Dobrze, zrób to. -  Doszłam do wniosku, że jeśli mam wybierać między przystojnym, miłym wampirem, a jakąś purpurową królową, to zdecydowanie wolę ponieść śmierć z ręki Seana. A nie, przepraszam. Z zębów Seana.
            Spojrzał na mnie z uspokajającym uśmiechem, a ja odchyliłam głowę w prawo, czekając na jego ruch. Pokręcił głową z rozbawieniem.
            - Ale nie w szyję! Mógłbym cię naprawdę zabić. Daj rękę.
            Posłusznie podałam skute ręce, a on wziął je w swoje i ostrożnie dotknął ustami lewego nadgarstka. Zacisnęłam wargi w oczekiwaniu na ból, który nie nastąpił.
            - Spokojnie, Lia. Rozluźnij się. Nie możesz być spięta, bo będzie bolało. - Popatrzył na mnie przez chwilę, po czym czule pocałował moją dłoń. Potem nadgarstek. Poczułam, jak moje ciało przenika przyjemne ciepło. Uśmiechnęłam się lekko. Sean jeszcze przez chwilę przesuwał ustami po moim nadgarstku, po czym wbił w niego kły. Ból był niewielki, jakby ktoś wbił mi igły w dwóch miejscach i pobierał krew. Myśl, że właśnie podarowałam krew wampirowi, niespodziewanie mnie rozbawiła.
            W końcu oderwał się ode mnie, oblizując moją ranę. Spojrzał mi w oczy. Na jego ustach znajdowała się jeszcze moja krew. Jednym ruchem rozerwał krępujące go łańcuchy i sięgnął do mojego policzka, przesuwając po nim delikatnie. Obrysował palcem moje usta i zatrzymał się na brodzie. Przysunął się, a ja odruchowo rozchyliłam usta, ale nagle zamrugał, jakby wybudzony z transu i sięgnął do moich rąk. Uwolnił je, potem zajął się łańcuchami na nogach.
            - Przepraszam – mruknął.
            - Za co? - Zerknęłam na niego zdumiona. Wbrew sobie, poczułam rozczarowanie, że mnie nie pocałował. Druga taka okazja może się już nie trafić. - Przecież się zgodziłam. No i zadziałało. - Podniosłam uwolnione ręce.
            - Tak naprawdę, to bez krwi też bym dał radę. - Opuścił wzrok. - Ona mnie chyba zabije, jak się dowie.
            - Kto cię zabije? - Zmarszczyłam brwi. - Co za ona? Twoja żona, dziewczyna?
            - Nie, skąd. Nie mam nikogo takiego. - Uśmiechnął się, a w jego oczach pojawiły się dawne błyski. Zamrugałam, mając wrażenie, że coś mi umknęło. - Jeśli mamy im uciec, to lepiej się pośpieszmy. - Zanim zdążyłam zebrać myśli, złapał mnie za prawą rękę i jednym kopnięciem wywalił drzwi vana. - Skaczemy! Na trzy! Raz, dwa, trzy!
            Skoczyliśmy i znaleźliśmy się na drodze. Samochód zatrzymał się kilka metrów dalej. Wokół panowały ciemności, ale dostrzegłam oświetlone domki. Byliśmy w osadzie. Sean złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Ukryliśmy się za jednym z budynków, a wokół vana zgromadziły się wściekłe wampiry.
            - Macie ich znaleźć. Żywych!
            To już jakieś pocieszenie, że żywych, pomyślałam. Zerknęłam na mojego wampira, który pociągnął mnie do jednego z domów.
            - Gdzie jesteśmy? - szepnęłam.
            - W moim domu. Tam jest piwnica. Wejdź w pierwsze drzwi po prawej, zejdź po schodach, ukryj się i nie wychodź, dopóki po ciebie nie przyjdę. Ja ich zmylę.
            Pokiwałam głową i złapałam go za ramię.
            - Sean?
            - Tak?
            - Czy oni... mogą ci coś zrobić?
            - Mogą mnie ukarać, ale nie wolno im mnie zabić. Możesz być spokojna. – Pogłaskał mnie po policzku. Wyciągnęłam rękę i dotknęłam jego ust, wbijając w nie swój wzrok. Najwyraźniej zrozumiał aluzję, bo pochylił się i mnie pocałował. Krótko, lecz z zapałem. Potem cofnął się i uśmiechnął. - Ukryj się. - Po czym zniknął. Dosłownie. W jednej chwili tu stał, a w następnej już go nie było. Tak szybko potrafił się poruszać.
            Rozejrzałam się po pomieszczeniu.
            - Ukryć się – szepnęłam i ruszyłam w stronę piwnicy. Po tym pocałunku jeszcze szumiało mi w głowie. Było ciemno, więc trzymałam się ściany. W końcu natrafiłam na drzwi. Otworzyły się z przeraźliwym skrzypnięciem. Skrzywiłam się i weszłam tam prędko. Zeszłam na sam dół i dotknęłam jakiejś chłodnej skrzyni. Odskoczyłam gwałtownie. Trumna Seana? Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam ją.
            Okazało się, że nie była to żadna trumna, tylko zamrażarka, a w niej – całe mnóstwo woreczków z krwią. A więc mówił prawdę. Zamiast przerażenia, poczułam ulgę. Nie zabijał. Zamknęłam zamrażarkę i usiadłam na podłodze, zmęczona ucieczką. Mój wzrok powoli przyzwyczaił się do ciemności, a przez niewielkie okienko wpadało światło księżyca. Spojrzałam na pobrudzone dżinsy i zdałam sobie sprawę, że w kieszeni wciąż mam komórkę. Wyciągnęłam ją błyskawicznie, ale moja płonna nadzieja zgasła natychmiast. Brak zasięgu.
            - Przynajmniej bateria mi nie padła – mruknęłam i poświeciłam telefonem na lewy nadgarstek. Dostrzegłam dwa niewielkie ślady, jak po wkłuciu igły. Na szczęście nie czułam już bólu. Zerknęłam na godzinę i ze zdumieniem uświadomiłam sobie, że już po północy. A raczej dopiero po północy, pomyślałam. Musiałam czekać na świt.
            Chciałam przeżyć przygodę. Uważałam, że życie jest nudne. Jeszcze kilka godzin temu byłam przekonana, że wampiry nie istnieją. A teraz? Siedzę tu i boję się, że mnie dorwą i zagryzą.
            Siedziałam tak do drugiej, rozmyślając. Seana nie było, a ja coraz bardziej się bałam. A jeśli go przywiążą i wystawią na słońce? I o świcie zmieni się w proch, jak na filmach o wampirach?
            Właściwie to nadal nie wiedziałam, czemu mi pomagał. Bo mu się spodobałam? Bo był dobry? I czemu właściwie napił się mojej krwi, skoro nie była mu potrzebna do przerwania łańcuchów? Powinnam być na niego o to zła, ale... nie byłam.
            - Tu się ukryłaś.
            Podskoczyłam jak oparzona. Przede mną stała śliczna, ciemnowłosa dziewczyna.
            - Jestem Juliet. Sean cię lubi. I może zginąć przez ciebie.
            - A ty kim jesteś? - spytałam, gorączkowo myśląc, jak się obronić. Nie miałam szans na ucieczkę, dogoniłaby mnie. Miałam pustkę w głowie. - I jak mnie tu znalazłaś?
            - No... ja tu przecież mieszkam. - Wampirzyca uniosła brwi.
            - Nie, to dom Seana – zaprzeczyłam, patrząc na nią uważnie. Co robić, co robić...
            - I mój, to oczywiste.
            - Mówił, że nie ma dziewczyny – odparłam sztywno.
            - Dziewczyny? - Juliet popatrzyła na mnie z rozbawieniem. - Jestem jego siostrą.
            Nie wiadomo czemu poczułam ulgę. No tak, było pewne podobieństwo. Włosy, oczy...
            - W takim razie miło mi cię poznać. Rozumiem, że nie chcesz zdenerwować brata i mnie zjeść...?
            Dziewczyna przez chwilę patrzyła na mnie, wyraźnie rozbawiona.
            - Widzę, że humor cię nie opuszcza. Sean będzie trochę zły, ale przejdzie mu. - Zrobiła krok w moją stronę. - Tak dawno nie piłam ciepłej krwi... Sean mi nie pozwala. Ogranicza mnie... Ciągle każe mi pić tą zimną z woreczków... W końcu mam okazję na coś innego. - Oblizała wargi. Cofnęłam się i zatrzymałam na zamrażarce.
            - Podobno zimne jedzenie jest mniej kaloryczne – stwierdziłam, otworzyłam zamrażarkę i zaczęłam rzucać w nią woreczkami z krwią. Jeden z nich się rozerwał i krew rozlała się na bluzce Juliet.
            - Ty idiotko! Wiesz, jak ciężko odeprać krew z takiej bluzki?! - Na jej twarzy ujrzałam autentyczną złość. Rzuciła się na mnie, lecz ja instynktownie uchyliłam się i przeturlałam w drugą stronę. Ruszyłam do drzwi. Byłam pewna, że mnie zatrzyma, ale tak się nie stało. Biegłam ile sił w nogach i zatrzymałam się przy drzwiach wejściowych, nasłuchując. W końcu je otworzyłam. Za nimi stała Juliet.
            - Witam ponownie. - Uśmiechnęła się bezczelnie. Zamknęłam drzwi i pobiegłam z powrotem. Trafiłam do kuchni. Zaczęłam przeszukiwać szuflady. W końcu znalazłam kilka noży. Kiedy w drzwiach ujrzałam wampirzycę, zaczęłam nimi rzucać, celując w serce.
            Najwyraźniej zupełnie nie miałam cela, gdyż wszystkie trafiły w ścianę. Juliet zniknęła z pola ognia. Chwyciłam jeden z noży i powoli podeszłam do drzwi. Wyszłam na korytarz i nagle broń została mi wytrącona z ręki.
            - Myślałaś, że zabijesz mnie nożem?
            Nie marnując czasu na odpowiedź, rzuciłam się do drugiego pokoju. Potknęłam się o coś i przewróciłam. Zdałam sobie sprawę, że to spróchniały stołek. Drewno... Jednym ruchem wyrwałam drewnianą nogę i skierowałam w chwili, gdy wampirzyca ponownie skoczyła w moją stronę.
            To były ułamki sekund. W jednym momencie Juliet biegła do mnie, a w następnym już stała, dosłownie centymetr od kołka, przytrzymywana przez Seana. Wampir cofnął się i odsunął ją, po czym spojrzał na mnie z gniewem w oczach.
            - O mały włos nie zabiłaś mojej siostry! - warknął z wyrzutem.
            - Broniłam się tylko – szepnęłam, wciąż trzymając kołek w ręce. Sean spojrzał na Juliet.
            - Zgłupiałaś?! Ślepa jesteś?! Chciałaś zginąć?!
            - Przepraszam, naprawdę nie widziałam... - Wampirzyca wyglądała na skruszoną i przerażoną. - W ogóle to skąd ona wzięła ten kołek...?!
            - Zdaje się, że od stołka. - Wampir powoli się uspokoił. Milczał przez chwilę, a następnie ponownie spojrzał na siostrę. - Koniec tej zabawy. Przekroczyliśmy limit. Mogło stać się coś złego.
            - Już? A chciałam ją jeszcze postraszyć...
            - Mało ci? - Mężczyzna zmarszczył brwi.
            - No, dobra. - Wampirzyca śmignęła i po chwili już jej nie było.
            - Chodź. - Sean wyciągnął rękę w moją stronę. Zawahałam się, ale jaki miałam wybór? On jeden był po mojej stronie. A przynajmniej tak mi się wydawało, choć dużo rzeczy zaczynało mi się nie zgadzać. Wzięłam głęboki oddech, odłożyłam kołek i wzięłam go za rękę. - Idziemy. - Wyszliśmy z domu i zatrzymaliśmy się raptownie.
            Otaczały nas wampiry.
            - Niech to szlag. - Próbowałam się cofnąć, ale Sean mnie zatrzymał.
            - Spokojnie, Lia. Bez gwałtownych ruchów.
            W tym momencie wampiry rozstąpiły się, a spośród nich wyszła... Selena. Miała na sobie purpurową suknię, a jej jasnorude włosy spływały na ramiona łagodnymi falami.
            - Selena! Uciekaj! - wrzasnęłam. - Uciekaj prędko!
            Uśmiechnęła się łagodnie.
            - Nic mi nie zrobią. I tobie też nie. Chciałaś przeżyć przygodę, pamiętasz?
            - Ale... o co tu chodzi? - Patrzyłam na nią zdezorientowana, potem popatrzyłam na Seana, który objął mnie ramieniem.
            - Myślę, że Selena najlepiej ci to wytłumaczy.
            Moja przyjaciółka podeszła bliżej i nagle spojrzała na Juliet.
            - Co to za krew? - spytała złowrogim głosem, takim, jakiego jeszcze u niej nie słyszałam.
            - Z woreczków. Obrzuciła mnie nimi, a potem chciała przebić kołkiem! – Wampirzyca zrobiła skrzywdzoną minkę.
            - Ale wszystko w porządku?
            - Tak, Sean mnie uratował. - Juliet spojrzała ciepło na brata, a ja wpatrywałam się w Selenę. Martwi się stanem zdrowia tej wampirzycy? Nic z tego nie rozumiałam. Chyba, że...
            - Seleno, czy ty jesteś jedną z nich?
            Nagle wszystko zaczęło się układać w logiczną całość. To ona mnie tu przysłała... kazała skręcić w prawo... Purpurowa Pani...
            - Tak, jestem wampirzycą. Dlatego pracuję w nocy i nie wychodzę w dzień.
            - To czemu wtedy mnie nie zabiłaś? Miałaś tyle okazji! A może chciałaś podzielić się z przyjaciółmi? - zawołałam i odruchowo wtuliłam się w Seana.
            - Chciałaś przeżyć przygodę. - Selena uniosła brwi.
            - Ale nie taką, w której o mało nie zginęłam!
            - Zapewniam cię, moja kochana, że nawet przez chwilę nie groziło ci żadne niebezpieczeństwo. Czuwaliśmy nad tobą. Nikt nie chciał cię skrzywdzić. To była tylko gra.
            - Gra? Moim kosztem?! To ja już nie rozumiem. Jesteście w końcu tymi wampirami, czy nie?! - Moja frustracja zaczęła już sięgać zenitu.
            - Oczywiście, że jesteśmy. Ale żywimy się wyłącznie krwią z woreczków. To moje wegańskie jedzenie było przykrywką. Uznałam jednak, że możemy ci zaufać i powiedzieć prawdę. A przy okazji, przeżyłaś coś niezwykłego.
            - A jak zaplanowaliście korek na autostradzie?!
            - To akurat był przypadek. Miałam właśnie do ciebie dzwonić, żebyś zajechała do lasu i wymyślać jakąś historyjkę, a tu sama do mnie zadzwoniłaś. Więc skorzystałam z okazji. - Podeszła do mnie. - Mam nadzieję, że nie jesteś ranna? - Wtem zatrzymała wzrok na mojej lewej ręce. Uniosła ją do góry i przyjrzała się mojemu nadgarstkowi. W jej oczach pojawiły się złowrogie błyski. - Kto ci to zrobił?!
            - Ja – mruknął cicho Sean, odsuwając się ode mnie. - Ale za jej zgodą! To była krew podarowana.
            - Po jakie licho pozwoliłaś mu wypić swoją krew? - zwróciła się do mnie.
            - Powiedział, że da mu to siłę, żeby uwolnić nas z łańcuchów.
            - Co?
            - Ale zaraz sprostowałem, że bez tego też bym się uwolnił – dodał Sean, ponownie obejmując mnie ramieniem.
            - To po co właściwie się jej napiłeś? - spytałam Seana. Tysiące pytań cisnęło mi się na usta, ale to jedno szczególnie mnie zainteresowało.
            - No właśnie? - Selena też najwyraźniej tego nie wiedziała. Ani pozostałe wampiry, bo wpatrywały się teraz w Seana z żywym zainteresowaniem.
            Wampir spojrzał na mnie tak, że przeszły mnie przyjemne dreszcze. Od samego spojrzenia...
            - Taka piękna i kusząca... Tak dawno nie miałem w ustach ciepłej krwi...
            - Krwi? Więc chodziło tu tylko o moją krew?! - Odskoczyłam od niego gwałtownie.
            - Nie, nie tylko... Chodziło przecież o ciebie, Lia.
            Rozejrzałam się i uświadomiłam sobie, że właśnie stoję pośród gromady wampirów, które nie patrzą już na mnie jak na przekąskę, ale jak na... zabawkę. Tak właśnie się czułam. To, co przeżyłam dzisiejszej nocy, to było kłamstwo. Wszystko było pod kontrolą. Inaczej od razu bym zginęła. Poczułam, jak kręci mi się w głowie.
            - Lia, nie gniewaj się. Chciałam powiedzieć ci to zwyczajnie, ale już raz to zrobiłam i tamta dziewczyna błagała mnie, by ją zmienić. A potem stała się potworem. Wiesz już, kim jesteśmy. My nie zabijamy. Ale są tacy, którzy to robią. - Selena westchnęła. - Teraz możesz zdecydować, chcesz się ze mną przyjaźnić, czy nie. Ja nie będę ci niczego narzucać. A tak w ogóle – zerknęła na zegarek – to jest już dwudziesty czwarty czerwca. Wszystkiego najlepszego z okazji dwudziestych urodzin, Lia.
            W tym momencie poczułam, jak świat osuwa mi się spod nóg. Zanim straciłam przytomność, resztkami świadomości ujrzałam, że ląduję w silnych ramionach Seana.

            Obudziły mnie ciepłe promienie słońca na twarzy. Leżałam na tylnym siedzeniu w swoim samochodzie, przykryta kocem. Podniosłam się gwałtownie. Byłam w lesie, przy wylotówce na autostradę. Wyszłam z auta, rozprostowując obolałe kości i próbując sobie przypomnieć, gdzie ja jestem i co się stało.
            Wampiry... Sean, Juliet, Selena... Zamrugałam gwałtownie powiekami i spojrzałam na lewy nadgarstek. Znak po kłach Seana pozostał. Spojrzałam w niebo. Słońce zapewniało mi bezpieczeństwo. Zawiał chłodny wiatr i poczułam gęsią skórkę. Wsiadłam za kierownicę i dostrzegłam, że w stacyjce jest kluczyk, a obok mnie... komórka. Sięgnęłam po nią i z ulgą stwierdziłam, że jest zasięg. Wykręciłam numer i zadzwoniłam do Carmen.
            - No, w końcu. Gdzie ty jesteś? Selena dzwoniła wczoraj, że utknęłaś w korku i komórka ci padła, kiedy z nią rozmawiałaś. I że przyjedzie dziś wieczorem, jeśli będziesz jeszcze chciała. Co się stało, pokłóciłyście się?
            - No... tak jakby. Ja już jadę. W domu ci opowiem. Aha, i jakbyś mogła to zadzwoń do Seleny i powiedz, że nadal chcę się z nią przyjaźnić. Dzięki, do zobaczenia. - Rozłączyłam się zastanawiając, co właściwie mam powiedzieć mojej siostrze. Przecież nie prawdę. Powinnam też sama zadzwonić do Seleny, ale nie byłam jeszcze na to gotowa. Odłożyłam komórkę i zauważyłam kartkę, a na niej numer i podpis: Sean. Zadzwoń po 12.
            Zerknęłam na zegarek. Siódma. Po chwili wahania wykręciłam numer. Tak jak się spodziewałam, odezwała się poczta.
            Hejka ludziska i nie-ludziska. Jeśli dzwonisz przed południem, nie licz, że odbiorę. Jeśli jest już po dwunastej, a ja nie odbieram, zostaw wiadomość. Optymistyczna wersja: właśnie się posilam, oddzwonię później. Pesymistyczna wersja: do domu właśnie włamał mi się wariat z kołkiem i... no dobra, w ramach optymizmu zadzwoń jeszcze raz za godzinę. Ewentualnie, zostaw wiadomość po sygnale.
            Roześmiałam się i poczekałam na sygnał.
            - Sean. Jeśli chcesz, to... możesz przyjść na moje urodziny. No, możesz nawet przyprowadzić siostrę. Obiecuję, że nie będę więcej próbować przebić jej kołkiem. Ale tylko, jeśli naprawdę chcesz... przyjść. - Rozłączyłam się i zapaliłam silnik. Wyjechałam na autostradę, która funkcjonowała już całkiem normalnie i ruszyłam w stronę domu Carmen.
            Pomyślałam, że to może nie był taki całkiem głupi pomysł. Może Selena miała rację. Poznałam nowy, inny świat, przeżyłam przygodę i możliwe, że... zakochałam się.
            Zakochałam się w wampirze.
Natalia Iubaris

12 komentarzy:

  1. Abra-Cadabra4 lipca 2015 14:21

    Nie ma to jak dobra przyjaciółka, która zapewni ci niezapomnianą przygodę^^ Przy okazji możesz poznać przystojnego wampira, w którym niezwykle szybko się zakochasz, czego chcieć więcej. xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Abra-Cadabra6 lipca 2015 22:57

    Między innymi;)

    OdpowiedzUsuń
  3. To też pamiętam :) Zdecydowanie nie chcę takiej przygody ;)

    OdpowiedzUsuń