Od autorek

Od autorek
Zapraszamy na "Bliźniaczki", postapokaliptyczne opowiadanie o zombie.
Jeśli chcecie dostawać powiadomienia o kolejnych opowieściach, dajcie znać w
komentarzu. Pozdrawiamy i czekamy na Wasze opinie:)

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Kołysanka




Część 1

https://cdn2.iconfinder.com/data/icons/4-music-icons/128/2.png 



            Ta melodia towarzyszyła Selenie, odkąd tylko sięgała pamięcią. Nawiedzała ją w snach. Najpierw rozbrzmiewały delikatne dźwięki harfy, otulały ją delikatnie, z lekką dozą niepewności. Potem, znacznie odważniej wkraczały skrzypce, nadając melodii rzewnego tonu i zamykając Selenę w kokonie spokoju; wtedy rozbrzmiewał głos. Cichy, czysty, słodki. Głos muskał ją jak skrzydła motyla, dotykał najwrażliwszych miejsc jej duszy, nakłaniał, by mu się poddała. Nagle rozbrzmiewał krzyk i kołysanka raptownie się urywała. Ciszę zawsze wypełniał dźwięk deszczu uderzającego o szyby, odbijającego się od ulicy. I głos.
            Coś ty zrobiła?! Nie wolno ci śpiewać, nigdy nie wolno ci śpiewać!
            Deszcz przybierał na sile, łącząc się z delikatnymi nutami harfy.
            Budziła się powoli, gdy krople deszczu coraz głośniej i szybciej spadały na ziemię. Schemat, powtarzający się każdej deszczowej nocy. Selena zadrżała, spoglądając za okno, gałęzie bzu uderzały o szybę targane wiatrem, deszcz stukał w nią miarowo, wybijając stały rytm. Jedna z okiennic się otworzyła i teraz padało do środka, piękny biały dywanik był całkowicie przemoczony.
            - Znowu – mruknęła Selena, wygrzebując się z pościeli i podchodząc do okna. - Następnym razem zabiję je deskami. - Dla pewności wyjrzała za okno, a deszcz zmoczył jej włosy i koszulę nocną. Nikogo nie dostrzegła, jak zawsze, a więc okno musiało otworzyć się samo. Jak zwykle.
            Zamknęła starannie okno, upewniając się, że nie otworzy się, gdy tylko wróci do łóżka i podniosła z szafki nocnej zegarek. Do świtu została jakaś godzina, zbyt mało, by ponownie zasnąć, poza tym bała się, że znów nawiedzi ją ten dziwny sen. Sen, którego nie potrafiła zrozumieć, a który nawiedzał ją, odkąd była dzieckiem. Nie znała nawet tej melodii, choć była pewna, że to kołysanka. Pytanie, gdzie ją słyszała i dlaczego ta melodia prześladowała ją w snach?
            Wyjęła z szuflady notatnik, przekartkowała go i otworzyła na czystej stronie. Starannie dopisała dzisiejszą datę, godzinę i okoliczności, w których sen powrócił. Zamknęła notatnik i usiadła przy pianinie, przez chwilę po prostu przyglądając się klawiszom. Uczyła się grać od niedawna, jednak tak naprawdę chodziło jej tylko o tę jedną melodię. O kołysankę. Zagrała kilka nut, jednak instrument nie brzmiał tak, jak należy. Nie była pewna czy myliła nuty, czy to wina pianina. Zamknęła oczy i zanuciła cicho, a potem znów przebiegła palcami po klawiszach. Nie tak.
            Próbowała póki nie ustał deszcz, a na niebie pojawiło się poranne słońce. Za każdym razem wkradała się jej jakaś niewłaściwa nuta psująca wszystko. Tym razem jednak Selena nie poddała się frustracji, tym razem miała plan B.
            Na reklamę Łowców Snów natknęła się przypadkiem w internecie, przejrzała ich stronę z czystej ciekawości, a także, by zająć czymś myśli. Nie przypuszczała, że grupa eksperymentujących naukowców może okazać się odpowiedzią na dręczące ją pytania. Łowcy Snów, jak sama nazwa wskazywała, interesowali się snami, ich wpływem na podświadomość i płynącym z nich ukrytym przekazem. Zapraszali ludzi dręczonych przez powtarzające się sny, których nie mogli zrozumieć. Takich jak Selena. Napisała do nich maila i niemal natychmiast dostała odpowiedź. Spotkanie miało odbyć się dziś wieczorem i nie zamierzała go przegapić.
            Dzień minął jej zadziwiająco szybko. Po śniadaniu pomogła ciotce w ogrodzie, potem przy obiedzie. Pogrążona w myślach, rozgotowała ryż, przesoliła sałatkę, a kotlety przed spaleniem uratowała jej ciotka.
            Selena mieszkała u siostry matki, odkąd straciła rodziców. Anthea, niewysoka, pulchna kobieta, była podwójną wdową, bezdzietną. Krótko po tym, gdy przygarnęła siostrzenicę, straciła drugiego męża w wypadku i nigdy więcej nie zdecydowała się na ponowne zamążpójście. Całą swoją pasję poświęcała obecnie na niewielki ogródek przy domu.
            Tuż przed wyjściem na spotkanie Selena przejrzała jeszcze raz notatnik ze snami. Pomysł ich zapisywania zrodził się już dawno temu. Sen nigdy się nie zmieniał, więc poprzestała na notowaniu daty i okoliczności. Po chwili namysłu postanowiła zabrać go ze sobą.
            Miasto, w którym zamieszkała po śmierci rodziców, liczyło ponad sto tysięcy mieszkańców, czuła się tutaj dziwnie mała, nic nieznacząca, a jednocześnie odnosiła wrażenie, że różni się czymś od tych wszystkich mijających ją osób. Tak naprawdę wyglądem nieszczególnie się wyróżniała. Drobnej budowy, szczupła, długie włosy, które już dawno chciała przefarbować, ale wciąż nie mogła się zdecydować; dawno temu kolega w szkole określił ich kolor jako mysi. Jedyne, co łączyło ją ze starszą siostrą, której nie widziała od wypadku rodziców.
            Spotkanie miało odbyć się niedaleko jej domu, postanowiła zatem, że wyjdzie wcześniej i dotrze na miejsce pieszo. Zatrzymała się przy przejściu dla pieszych, zerkając na starą Cygankę, zaczepiającą ludzi. Kobieta miała na sobie wielobarwny strój z szerokimi rękawami, na głowie pomarańczową chustę, w ręku zaś trzymała talię kart.
            - Pokażę ci przyszłość, panienko – zwróciła się do dziewczyny z pieskiem na smyczy. - Wyczytam z dłoni twe przyszłe życie, a z kart...
            - Dziękuję, nie mam czasu. - Dziewczyna przyspieszyła, ciągnąc za sobą małego ratlerka.
            Selena podeszła bliżej. Nie do końca wierzyła w przepowiadanie przyszłości, ale zrobiło jej się żal kobiety, którą ludzie uparcie omijali szerokim łukiem.
            - Mnie może pani powróżyć. - Podeszła i podała jej monetę. Cyganka spojrzała na nią z uśmiechem, ukazując kilka zepsutych zębów, ale nie zraziło to Seleny. Podała jej dłoń. Starsza kobieta zerknęła i puściła jej rękę, cofając się gwałtownie.
            - Przeklęta... - szepnęła, robiąc kolejny krok w tył.
            - Słucham? - Selena spojrzała na nią zdziwiona. - Nie powróży mi pani...?
            - Nie. - Cyganka pospiesznie oddała jej monetę i schowała karty. - Nigdy.
            - Ale... czemu... - Selena pokręciła głową, zupełnie nie rozumiejąc, skąd to dziwne zachowanie kobiety.
            - Zaśpiewałaś kołysankę. - Cyganka popatrzyła na nią ze strachem i chciała dodać coś jeszcze, ale zrezygnowała. Odwróciła się i ruszyła przed siebie tak szybko, jakby ubyło jej nagle ze trzydzieści lat.
            Selena zerknęła niepewnie na swoją dłoń i leżącą na niej monetę. Wzruszyła ramionami i schowała pieniążek. Nigdy więcej wróżbitów, postanowiła, kierując się do przejścia. Jak na złość, ponownie zapaliło się czerwone światło.
            Logo Łowców Snów pyszniło się w każdym z okien niedużej restauracji, która tego dnia miała posłużyć za miejsce spotkania z naukowcami. Selena przyglądała się szyldom, nagle czując się niepewnie. Bała się, że jeśli opowie o wszystkim, skierują ją do psychiatry. Łowcy Snów badali podświadomość, ale to nie owa podświadomość sprawiała, że padało za każdym razem, gdy śniła o kołysance. Nie podświadomość otwierała okno, kiedy ona spała. Objęła się ramionami i rozejrzała, obserwując mijających ją ludzi. Wszyscy się gdzieś spieszyli, ale ilu z nich miało problemy ze snem? Ilu miało w głowie tę dziwną melodię?
            Nie przyszłam tam po to, by się nad sobą rozczulać, pomyślała i pchnęła drzwi restauracji. Pokaże im swoje notatki, opowie o snach, o kołysance... Nagle zatrzymała się w drzwiach. Skąd Cyganka wiedziała o kołysance? Selena pokręciła głową i weszła do środka. Nie, Cyganka nie mówiła o jej snach, mówiła o śpiewaniu kołysanki, a tego Selena nigdy nie robiła.
            Dzwoneczki nad drzwiami zabrzęczały wesoło, przypominając kobiecie o innych dzwonkach. Potrząsnęła głową i ruszyła w stronę grupki ludzi zebranej na środku sali. Stoliki zostały przestawione pod ścianę, by nie przeszkadzały uczestnikom spotkania. Selena zauważyła, że na kilku z nich ustawiono kawę i ciasteczka, które zapewne miały umilić czas ochotnikom, pragnącym podzielić się swoimi snami. Gdyby się tak nie denerwowała, pewnie również ucieszyłaby się z poczęstunku.
            Po kilku minutach rozmowy ucichły i wszyscy zajęli swoje miejsca. Krzesła ustawiono w okrąg, więc jej plan, by usiąść gdzieś z tyłu, poległ w gruzach. Wyjęła notes i położyła go sobie na kolanach, przysłuchując się mężczyźnie i kobiecie witających gości i opowiadających o prowadzonych przez nich badaniach. Oboje byli średniego wzrostu, mieli jasne włosy i nosili okulary, Selena odnotowała każdy szczegół, nie umknęło jej nawet podobne brzmienie ich głosów. Mogłaby obstawić niemałą sumkę, że są bliźniętami. Najpierw zaprezentowali krótki wykład w oparciu o nagrania śniących i opowieści ludzi, których badali. Wyjaśnili, kiedy ludzie śnią i jak powstają ich sny. Celem spotkania było przekonanie się, jak dużą rolę w śnieniu pełni podświadomość.
            Później poprosili o głos gości. Każdy musiał się przedstawić i opowiedzieć, na czym polegał jego problem. Najczęściej skarżono się na koszmary. Pewna młoda kobieta od lat śniła ten sam koszmar i nie potrafiła zrozumieć, co go wywołuje. Elisabeth Mitchell, albo jak wolała, by ją nazywać, Łowczyni Snów poprosiła kobietę, by dokładnie zrelacjonowała koszmary, a potem zaczęła rozmawiać z nią o jej życiu. Selena przysłuchiwała się temu z uwagą, ściskając w dłoniach swój notatnik. W jej przypadku dni poprzedzające sny nie miały ze sobą nic wspólnego. Nic, co mogłoby na nią działać, z wyjątkiem deszczu. Melodii również wcześniej nie słyszała, w każdym razie nie pozostała w jej pamięci. Odgarnęła za ucho włosy, pogrążając się w myślach. Dopiero, kiedy ktoś dotknął jej ramienia, uniosła wzrok zawstydzona.
            - Mam na imię Selena i śnię o pewnej melodii. Smutnej, pięknej melodii, której nie znam, ale jestem niemal pewna, że to kołysanka. Ta piosenka nawiedza mnie od zawsze – urwała, spoglądając na Elisabeth i jej bliźniaka Barry'ego. - Nie towarzyszą jej obrazy, w każdym razie ich nie pamiętam. Później ktoś krzyczy, a melodia się urywa. Zaczyna padać i wraz z deszczem wracają kolejne nuty... - Spuściła wzrok, obracając w dłoniach notatnik. - Zawsze, gdy mam ten sen, pada. Tylko deszczowe noce przynoszą mi tę melodię...
            - Interesujące. Czy mogłabyś powiedzieć...
            - Mam notatki. - Uniosła wyżej zeszyt. - Zapisuję tu, kiedy nawiedza mnie ten sen i w jakich okolicznościach to się dzieje. Ale nie doszłam do żadnych wniosków.
            Barry podszedł do kobiety i z zaciekawieniem przejrzał jej notatnik, mrucząc pod nosem niezrozumiałe słowa. Poprawił okulary i podał zeszyt Elisabeth.
            - Chciałbym pomówić o twoich snach podczas kolejnych spotkań, Seleno.
            Skinęła głową, po części z ulgą, ale nie bez obawy przed tym, co mogła odkryć. Najważniejsze jednak było dla niej to, że być może już wkrótce ta melodia przestanie ją zadręczać. Kiedy wymieniła się z Mitchellem numerami telefonów, napotkała spojrzenie ciemnych oczu mężczyzny siedzącego naprzeciwko niej. Obserwował ją z uśmiechem, a gdy go nakryła, zasalutował, nie wstając z krzesła. Odpowiedziała uśmiechem.
            Obserwował ją uważnie, odkąd zaczęła mówić. Słyszał o takich jak ona, ale całe życie uważał je za mit. Jednak, była tu, siedziała na wprost niego i opowiadała o dręczących ją snach. Dobrze znał te sny, jeszcze jako dziecko zakradł się do gabinetu ojca i znalazł dziennik opisujący wszystko dokładnie w ten sam sposób. Znajdował się w ich rodzinie od lat, ojciec mówił, że przekazywali go sobie z pokolenia na pokolenie. Jako ostrzeżenie, w razie gdyby któryś z nich napotkał dziewczynę od kołysanki. Bo ona zawsze wracała, przestrzegał go ojciec, zawsze. Marcus McCall nie do końca wierzył w te opowieści, jednak miał przed sobą żywy dowód. Dziewczyna powróciła i siedziała dwa metry od niego. W najśmielszych marzeniach nie wierzył, że kiedyś spotka żywą legendę, kobietę, która przerażała jego rodzinę. Która siedemdziesiąt pięć lat temu zabiła jego babkę. Zacisnął dłonie ukryte pod czarnymi rękawiczkami i obserwował Selenę. Nie, on nie będzie uciekał, nie będzie się bał. I dostanie ją. Wspomnienie o niej, które znalazł w starym dzienniku jako dziesięciolatek, nawiedzało go w snach od czterdziestu lat. Może nie była kobietą z dziennika, ale miała te same sny. To nie mógł być przypadek.
            Selena uśmiechnęła się, zaciekawiony spojrzał na lewo, na młodego mężczyznę o ciemnych, potarganych włosach sięgających jego ramion. Zasalutował kobiecie i mrugnął zawadiacko. Młodość, drobna komplikacja. Do rozwiązania.
            - Hej, zaczekaj! - Selena zatrzymała się, słysząc wołający ją głos, chwilę później poczuła czyjąś dłoń na ramieniu. Odwróciła się i spojrzała w ciemne oczy mężczyzny, który obserwował ją niemal przez całe spotkanie.
            - Tak? - zapytała cicho, ściskając w dłoni torebkę.
            - To co mówiłaś... twoje sny... nie chcesz pogadać o tym przy kawie? - Posłał jej czarujący, figlarny uśmiech. Kilka ciemnych kosmyków opadło mu na czoło.
            - Przecież właśnie o nich opowiedziałam. - Uniosła brwi, uważnie oglądając strój mężczyzny. Wytarte dżinsy i szara koszula w kratkę, na nogach bojówki bez sznurówek.
            - Opowiedziałaś, a teraz moglibyśmy porozmawiać. Przepraszam, że nalegam, ale to, co mówiłaś, bardzo mnie zaciekawiło. Ty również. - Uśmiechnął się i wyciągnął do niej rękę. - Evan.
            - Selena. - Uścisnęła wyciągniętą dłoń. - Myślę, że znajdę chwilę na kawę. A twoje sny... przerażająca staruszka w sukni ślubnej?
            Roześmiał się i przytrzymał drzwi, gdy wychodzili z restauracji. Obejrzał się przez ramię, by sprawdzić, czy nikt więcej go nie usłyszy i pochylił się ku Selenie, szepcząc:
            - Wymyśliłem to.
            - I uważasz to za zabawne? Przyszli tu ludzie, których naprawdę dręczą sny... - Posłała mu oburzone spojrzenie, ale wzruszył ramionami z uśmiechem.
            - Nie naigrawałem się. Po prostu nic innego nie przyszło mi do głowy, nie sądziłem, że zmuszą nas do opowiadania o snach.
            Przyjrzała mu się uważnie, kiedy szli uliczką.
            - Skoro nie dręczą cię sny, po co przyszedłeś?
            - Ciekawość. - Wsunął dłonie do kieszeni i zerknął na nią. - Piszę nową piosenkę i szukam inspiracji. Pomyślałem, że posłucham i kto wie, może spadnie na mnie natchnienie. - Uśmiechnął się szeroko. - Miałem rację, bo ty tam byłaś. Melodia z twoich snów... nie chciałabyś jej odtworzyć?
            Skinęła głową, myśląc o wielu próbach, jakie podjęła, chcąc zagrać melodię ze snu. Za każdym razem odnosiła porażkę, ale była muzycznym laikiem. On mógł to zrobić.
            - Próbowałam. Za każdym razem coś wychodzi nie tak.
            - Opowiedz mi – poprosił. - Wszystko. Być może odnajdziemy tę melodię, a wtedy twój sen nabierze sensu. Przestanie cię dręczyć.
            Miała taką samą nadzieję za każdym razem, gdy próbowała. Gdyby im się udało... może nawet nie potrzebowałaby Łowców Snów. Ta myśl napełniła ją nadzieją i radością.
            Zgodziła się. Chciała odnaleźć melodię ze snu, a perspektywa spędzenia czasu z Evanem wydawała się równie kusząca. Po godzinie, którą spędzili razem w kawiarni, nie miała już żadnych wątpliwości. Zapisała jego numer w notatniku i wyrwała kartkę, na której nakreśliła swój. Podała Evanowi, który schował ją do kieszeni, szczerząc zęby. Selena odpowiedziała uśmiechem i dopiła kawę.
            - Zatem jesteśmy umówieni? - chciał upewnić się mężczyzna.
            - Jutro, o osiemnastej – powtórzyła, schowała notes i rozejrzała się za kelnerką. - Gdzie ona poszła, muszę się dziś wcześnie położyć, jeśli mam wstać rano do pracy.
            - Idź, ja zapłacę – rzucił lekko, sięgając po ciastko. - W końcu to ja cię zaprosiłem. Tylko nie zapomnij o mnie jutro. - Mrugnął do niej. - Jeśli nie przyjdziesz, obsmaruję cię w piosence.
            Selena zaśmiała się cicho i przerzuciła torbę przez ramię. Zapewniła, że zjawi się na umówionym spotkaniu i wyszła z kawiarni na deszcz. Uniosła ramiona nad głowę i biegiem popędziła w stronę przejścia podziemnego. Zatrzymała się, wypatrując metra i właśnie wtedy, w tłumie, dostrzegła Cygankę. Kobieta chyba również ją dostrzegła, bo odwróciła się gwałtownie i przepchnęła między ludźmi, wychodząc na deszcz. Selena obserwowała ją, póki nie zniknęła jej z oczu. Uniosła brwi, zastanawiając się, czy to ona była powodem odejścia kobiety. Sprawiała wrażenie, jakby się jej bała. Drugi raz tego dnia.
            Postanowił śledzić ją do samego domu. Z naciągniętym na głowę kapturem, rękami w kieszeniach i spuszczoną głową nie skupiał na sobie uwagi. Tym bardziej, że ludzie w pośpiechu kryli się przed deszczem, nie poświęcając zbędnych chwil na przyglądanie się innym. Dziewczyna od kołysanki skierowała się do metra, podążył więc za nią. Wsiadł drugimi drzwiami, obserwując ją w zapchanym pojeździe. Wysiadł tam, gdzie ona, a gdy skręciła w jedną z ulic, przyspieszył i podążył za nią. Rozejrzał się zaniepokojony i zaklął w myślach. Ulica była pusta.
            Porozglądał się jeszcze parę razy, zastanawiając, w którą stronę mogła pójść. Wiedział, że ma na imię Selena i mieszka w tych okolicach. Nietrudno będzie uzyskać jej nazwisko od Łowców Snów, a potem znajdzie sposób, by zdobyć jej adres. Wiedział, że musi być ostrożny. Czekać na okazję i wykorzystać ją. Dziewczyna od kołysanki była groźna, ale Marcus jej się nie bał. Wręcz przeciwnie. Dzięki niej będzie miał moc, jakiej nikt nie ma. Uśmiechnął się na tę myśl i zawrócił.
            Dźwięk tym razem dobiegał z bliska, była pewna, że ktoś gra tę melodię w pokoju obok. Wstała i podążyła za muzyką. Otwierała kolejne drzwi, ale ciągle się myliła. Ani odrobinę nie przybliżyła się do źródła dźwięku. Czasem wydawało jej się, że jest coraz bliżej, lecz nie potrafiła tam dotrzeć.
            Pojęła, że tak jej nie znajdzie. Zamknęła oczy, wsłuchując się w delikatne rytmy. Wtedy w jej głowie rozbrzmiał głos. Nic innego już się nie liczyło, mogłaby słuchać tego bez końca. Głos przybrał na sile, ale wiedziała, że za chwilę zamilknie. Zawsze w tym samym momencie.
            Sekundę przed tym, jak nastała cisza, Selena zamrugała, chcąc dojrzeć osobę, która śpiewała. Której tak słodki i cudowny głos wypełniał jej głowę. Przez moment mignęły jej szare oczy, tak znane, a jednocześnie nieznajome. Oczy pełne gniewu i wyrzutów. Kołysanka urwała się raptownie, ucięta przerażonym krzykiem. Poprzez stukot deszczu usłyszała znajomy głos:
            Coś ty zrobiła?! Nie wolno ci śpiewać, nigdy nie wolno ci śpiewać!
            Potem, przez chwilę słyszała tylko deszcz. Pluski wody, krople uderzające o szybę. I nagle, cicho, jakby nieśmiało powróciły dźwięki harfy, melodia, która wciąż płynęła i płynęła... I ten głos, pełen żalu i rozpaczy.
            Coś ty zrobiła!
            Selena obudziła się i usiadła na łóżku, ciężko oddychając. Coś się zmieniło. Sięgnęła po notatnik, zapisując kilka słów oraz datę i godzinę. Za oknem padało.
            Wstała i starannie zamknęła okiennice. Nie była w stanie ponownie zasnąć tej nocy.
            - Seleno? Seleno, słuchasz mnie? - Evan odwrócił się do dziewczyny, trzymając w dłoni notes.
            Siedziała w miękkim fotelu w jego salonie, podkurczając pod siebie nogi i wpatrywała się w kwiaty stojące na parapecie. Drobne dzwoneczki poruszały się na wietrze, owiewając pokój słodkim zapachem. Selena nie znała ich nazwy, ale miała wrażenie, że już je widziała. Może u którejś z przyjaciółek, gdy była młodsza? Poruszały się delikatnie i gdyby były prawdziwymi dzwonkami, wydawałyby z siebie ciche dźwięki, być może podobne do tych, które czasem rozbrzmiewały w kołysance.
            - Seleno?
            Obejrzała się na mężczyznę nieprzytomnym wzrokiem. Jego głos wydawał jej się dziwnie przytłumiony, jakby znajdowali się w dwóch różnych światach, które tylko przypadkiem na siebie nachodzą. A może tak było? Może znów pogrążyła się we własnych myślach, odpływając gdzieś daleko. To zdarzało jej się coraz częściej, dziś otrzymała w pracy drugie upomnienie.
            - Tak?
            - Prosiłem, żebyś jeszcze raz opowiedziała mi o tej melodii.
            Westchnęła, przesiadając się obok niego i musnęła palcami klawisze fortepianu. Próbowali już od godziny i nawet nie byli blisko. Nie potrafiła rozpoznawać wszystkich nut po dźwięku, a bez tego nie mogła powtórzyć melodii. Kilka razy mruczała, starając się poczuć właściwy rytm, ale nie odważyła się zaśpiewać. Nigdy nie śpiewała, zawsze mówiono jej, że nie ma głosu, nie czuje muzyki. Że powinna zająć się czymś innym. Więc się zajmowała. Malowała, pisała, tańczyła, czytała, grała w siatkówkę. Wszystko na krótko, ponieważ w żadnym z tych zajęć nie umiała odnaleźć siebie. Nie umiała tego pokochać, tak, jak kochała muzykę, do której poskąpiono jej talentu.
            - Nie wiem już sama. Ciągle powtarzam ci, co pamiętam, ale... Evanie, to na nic. Mijamy się jak statki nocą.
            - Zatem potrzebujemy latarni – odparł beztrosko i sięgnął po pudełko z płytami. - To kołysanka, tak? Musiałaś gdzieś ją słyszeć, może rodzice śpiewali ci ją, gdy byłaś mała? Znajdźmy ją. Kołysankę, nie nuty.
            Selena pokręciła głową. Gdyby to było takie proste. Szukała wiele razy. Przy każdej wizycie w sklepie muzycznym, odsłuchiwała płyty z kołysankami, szukając tej jednej jedynej. Ale żadna nie była tą właściwą.
            - Myślę, że jednak skupię się na snach i spotkaniu z Łowcami...
            Zerknął na nią z naganą, odgarniając z twarzy długie włosy. Odstawił pudełko i odwrócił się, spoglądając w okno. Musnął jej dłoń i splótł palce ze swoimi.
            - Za szybko się poddajesz. A nie powinnaś. - Spojrzał na nią i znów skupił się na oknie. - Melodia może być stara, może nie ma jej na płytach CD... na górze mam winyle, myślę, że powinniśmy sprawdzić.
            Pokręciła głową, wypatrując księżyca chowającego się za chmurami. Melodia z jej snu nie była nagraniem, w każdym razie nie słowa. Była przekonana, że ktoś je śpiewał, a tego i tak nie mogłaby znaleźć na żadnej płycie. Ostatni sen wzmógł w niej to przekonanie. Ktoś śpiewał, a komuś innemu się to nie spodobało.
            - Chcę skupić się na krzyku. W moim śnie, za każdym razem, ktoś krzyczy: nie wolno ci śpiewać. Ten głos jest pełen bólu, złości i przerażenia... to nie pasuje do kołysanki.
            Być może jedno nie miało z drugim nic wspólnego. Może kołysanka naprawdę stanowiła wspomnienie z dzieciństwa, a krzyk... może to jej podświadomość się buntowała. Tak po pierwszej rozmowie stwierdzili Łowcy Snów. Selena kochała muzykę, ale zawsze powtarzano jej, że nie ma talentu. Może to dręczyło ją podświadomie i powracało w snach.
            - Może to była rockowa wersja kołysanki? Dla niegrzecznych dzieci? - zaśmiał się Evan, na co Selena odpowiedziała uśmiechem.
            Dla niegrzecznych dzieci...
            Coś ty zrobiła?!...
cdn...
Iara Majere & Natalia Iubaris

10 komentarzy:

  1. Spodobała mi się ta cała otoczka tajemnicy wokół głównej bohaterki, początek jest zatem naprawdę dobry, oby tak dalej.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A w bonusie możemy się ową kołysanką podzielić.:)
      Szybki jesteś.^^

      Usuń
    2. Zakładam, że to komplement, więc dzięki.;)
      A dzielenie się jest fajne. ^^

      Usuń
    3. To proszę kliknąć w skrzypeczki na górze.:)

      Usuń
  2. Nastrojowa kołysanka, podoba mi się, choć przyznam się, że bałam się, że to w wersji kołysanki jest ten krzyk. Na szczęście dodałyście go dopiero w opowiadaniu ;)

    Ale czytało się super, ta tajemnica, ten dreszczyk niepewności, już nie mogę doczekać się jak to się skończy! :)

    PS Z pewnością Selena przytaknie, że kołysankę trudno znaleźć ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krzyk wyjaśni się w kolejnych częściach opowieści;)
      Cieszymy się, że nasze opowiadanie przypadło Ci do gustu:)

      Usuń